Witam! Opowiem wam taką historię... To było około trzech tygodni temu. Miałem mało paliwa w simsonie, więc postanowiłem pojechać na stację z kanistrem po benzynę. Miałem do przejechania około 6,5 km w jedną stronę. Jadąc na stację jest bardzo dużo zjazdów z górek. Wiedziałem, że mam mało paliwa i przy każdej górce wyrzucałem na luz i zjeżdżałem siłą grawitacji i z rozpędu. Zajechałem na stację, kupiłem 5l paliwa i wracam.Od stacji ujechałem może 500m i brakło mi paliwa
. Nie miałem przy sobie oleju, a na tej stacji nie ma olejów, bo to jest taka stacja na placu przy domu, przy bocznej drodze, dla okolicznych mieszkańców i rolników. A więc stoję przy drodze, do domu około 6 km, a na wieszaku pod kierownica wisi sobie butelka z benzyną i się śmieje ze mnie . Bałem się wlać samej benzyny, żeby nie zatrzeć silnika. Ale w końcu pomyślałem tak: motor jest po dotarciu, dzisiaj nie ma upałów, wiec się nie przegrzeje, a w baku przecież jest jeszcze trochę paliwa z olejem, bo rurka od rezerwy jest wyżej niż dno. Więc zaryzykowałem... Wlałem gdzieś 100ml paliwa... Simson odpalił, a ja bardzo powoli, nie przekraczając 40km/h, utrzymując silnik na najniższej możliwej prędkości obrotowej ruszyłem. Po drodze jeszcze nie miałem z górki, a wręcz przeciwnie -prawie cały czas pod górę. Bałem się, że braknie mi znowu paliwa, a wtedy bym już nie dolał więcej. Jednak nie brakło... Dojechałem do domu, wymieszałem całość kupionego paliwa z olejem, dodając trochę oleju ponad normę, by wynagrodzić silnikowi, to słabe smarowanie podczas tej podróży 
Teraz zacznę chyba wozić butelkę z paliwem w schowku...
![;]](https://motokirc.pl/images/smilies/krzywy.gif ";]")
