Dzisiaj sobie z qpmlem wybralismy sie w trase, on mial jechac simkiem s51, ja ogarkiem... No i zaczelo sie, oczywiscie ogarek nie odpalil i nawalilo mu sprzeglo, jutro bedzie patrzone co i jak... No alejechac trzeba, wiec pozyczylem od brata simka sr50.. No i jedziemy, zajechalismy bez wiekszych problemow, posiedzielismy i bedziemysie zbierac do drugiego qmpla na chwilke i do domu.. Zapalilemsimka i podjechalismy do qmpla, tam pogadalismy i bedziemywracac, i zaczelo sie.. Ja na koppa nie moglem simka zapalic,wiec na pych, zrobilem dwa kolka na pych i chwycil, wiec czekam na qmpla... Wtedy on nie mogl zapalic, wiec zeby nie truc paliwa, zgasilem swojego i czekam... On zapalil, a ja nie moge.. Wiec znowupchne, pchnalem moze z kilometr, a on nic, wiec sprawdzamy swiece... Oczywiscie brak iskry i swieca byla zalana.. Dostalem od qmpla swiece, szybki test iskry, byla, wiec wkrecam, na kopa nie chcial, ale na pych zapalil, juz mamy jechac, a tu simek qmpla nie dziala... No to ja znowu zgasilem, i czekam az on zapali.. Zapalil, i czeka na mnie a moj nic... Ja mu kazalem swojego nie gasic, a qmpel polecial po kolejna swiece... Jak sie okazalo i kolejna byla zalana... Odpalilem od razu na pych i pojechalismy.. Zdecydowalismy ze pojedziemy nie prosto przez zwirowke, tylko zboczymy troche z trasy i bedziemy jechali asfaltem, a pozniej glowna droga przez swiatla na robotach drogowych.. No i dojechalem juz do skrzyzowania, patrze, a z tylu qmpla nie ma... Wiec wracam, a on stoi i macha.. Podjechalem, a on mowi ze biegi nie chodza, postawilem swojego na stopki, i patrze co jest, wrzucilem na bieg i on rzeczywiscie tylko trzeszczal i nic nie ciagnal. No to bedziemy holowac, znalezlismy sznurek i cigne go... Przejechalem kawalek, jak nagle moj simek zaczal strzelac, przychac i wyc.. Patrze na tlumik, a tutaj nie ma tlumika, patrze w tyl a tlumik toczy sie z tylu i qmpel probuje ominac... No to znowu stoimy, zerwalismy jakies zielsko zeby go podniesc isie nie oparzyc, przytknelismy do kolanka,z buta napchnelismy na kolankoi, ja tylko sznurkiem doramy przywiazalem i jedziemy dalej.. Przejechalismy kawalek, znowu wyje strzela iprzycha, patrze na tlumik, ale tlumik jest, patrze w tyl, a tu koncowka tlumik asie toczy.. No wiec koncowke tak samo, na sznurek, i jedziemy.. A w miedzyczasie qmpel zadzwonil po brata.. No i dojechalismy do zwirowki, przyjechala odsiecz na dwa wozy... I wyszlo tak, ze simkiem jedzie moj brat, zepsuty bedzie ciagniety... No i tak bylo, jeden samochod jechal powoli, a obok kierowca pierwszego na simku i trzymal sie najpierw drzwi a pozniej jakiegos paska czy czegos... No ale nie bylo komu kierowac drugim wozem, a ze to byla polna droga to ja im kierowalem.. No i jedziemy, najpierw woz z simkiem, pozniej brat na simku, a za nimi ja..Momentami to byl taki kurz, ze nie bylo nawet simka widac, ale dojechalismy do glownej drogi i kierowca wrocil, a simka moj brat kawalek podciagnal, a pozniej z nim pchnal,a mywozem do domu i szybkie przygotowanie sali operacyjnej dla simka... Zaraz i przyjechal simke, i jak sie okazalo, wybilo duuuzo oleju ze sprzegla dekielkami, byl zjechany caly frez przekazujacy z walu na kosz sprzeglowy (zapomnialem jak to sie nazywa

) i bylo rozwalone lozysko na koszu sprzeglowym, tak ze caly kosz sie ruszal.. I to spowodowalo ze kosz sie ruszal i przeskakiwal na tym frezie, a jak olej zlecial to go zdzieral az do calkiem lysego.. W oleju co jeszcze byl w skrzni to bylo opilkow tyle ze hoho.. No i na tym sie skonczyla ta masakra...