Forum motoryzacyjne motokirc.pl

Witam chce wam przedstawić mój problem związany z moją yamahą . Wiec tak Motorkiem jeździłem prawie cały dzień , pojechałem na myjnie umyłem wszystko i pojechałem dalej . Potem pojechałem do lasu pojeździć z kumplami i musiałem na nich zaczekać . Chodziła sobie na wolnych obrotach i nagle zgasła . Pchałem odpalałem i nic , przeczyściłem świece odpaliła na 10 sek i dalej padła . Potem pod domem wyczyściłem gaźnik , świece i już nawet się nie odzywa . Dawałem jej kielicha i nic , zmieniałem świece i nic . Podczas odpalania na pych tak jak by strzela i tak jak by koło do tyłu cofa . Nigdy takich problemów nie miałem przez prawie 4 lata , i nigdy nie miałem problemow z odpalanie . I co wy o tym sądzicie ? Kumple mówią ze to może być wina albo klina na wale albo zapłonu sam już nie wiem co to robić . Poradźcie coś .

Zapłon się w tych silnikach nie przestawia, więc odpada.. jak dla mnie to jakieś przebicie, poczekaj aż wyschnie, albo pomóż mu jakąś suszarką(wszystko od cewki po fajkę). A ścięty klin też nie jest wykluczony zdejmij magneto to się okaże.

Na karterze i stojanie powinna być też kreska zobacz czy się zgrywają.

Wczoraj wyciągnąłem yamahe z zamiarem pogrzebania ale wystarczyło lekko popchnąć i odpaliła jak zawsze Dzięki za wasze info . Temat do zamknięcia